Nic tak nie pomaga jesienią, jak krem z dyni…
W moim domu rodzinnym smak dyni odkryliśmy jakieś 8 lat temu. Wcześniej nie gościła na naszym stole. Okazało się, że to za sprawą sąsiadki mojej babci – kiedyś poczęstowała babcię kremem z dyni. Babcia spróbowała i pokręciła nosem (i w duchu powiedziała, że więcej tego nie tknie). W ten oto sposób dynia trafiła na listę warzyw “tylko do ozdoby”. Zdziwienie było dość duże, kiedy moja mama, kilka lat tamu, postanowiła zabrać się za krem z dyni. Gotowała, doprawiała, a na koniec podała wszystkim talerz z zupą, w której pływała łyżka jogurtu naturalnego, a całość polana była oliwą. Na spróbowanie talerz zupy dostała też babcia. Przyklasnęła w dłonie, powiedziała, że dawno nie jadła nic tak dobrego i w ten oto sposób dynia zagościła na stałe w naszym menu.
Najchętniej zjadamy ją jesienią – zazwyczaj w formie zupy-kremu. Moi rodzice robią również dynię w occie, a także “konfiturę” z dyni i pomarańczy. Taką konfiturę wykorzystuję do dyniowych babeczek z czekoladą (na pewno podzielę się z Wami przepisem). Robię też zupę z dyni i soczewicy, lubię też dynię pieczoną.

Jaką dynię wybrać do zupy?
Odmian dyni jest całkiem sporo, ale do zupy najchętniej wybieram dynię piżmową (o charakterystycznym kształcie gruszki – ma małe gniazdo nasienne, więc się przy niej nie napracujemy) albo muszkatołową (to ta duża, okrągła w kolorach od zieleni po pomarańcz). Nigdy nie robię zupy z hokkaido, co nie znaczy, że zupa z tej dyni nie wychodzi. Po prostu hokkaido, moim zdaniem, najlepiej smakuje pokrojona w paski, polana oliwą i upieczona jak frytki. Jeśli dodacie do niej sos czosnkowy… niebo! Poza tym skórka hokkaido jest na tyle miękka, że nie trzeba jej obierać.
Przepis na zupę-krem z dyni
Składniki:
- 1 dynia (raczej większa)
- 2 małe marchewki
- duża cebula
- papryka
- olej
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/3 łyżeczki imbiru
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- łyżeczka błonnika (np. betaven, do kupienia tutaj)
- sól i pieprz do smaku
- opcjonalnie (choć w moim przekonaniu naprawdę warto dodać te składniki): jogurt naturalny, oliwa lub olej kokosowy, prażone pestki dyni
Przygotowanie:
Dynię obrać i pokroić w kostkę.
W dużym garnku rozgrzać olej.
Pokroić cebulę i dodać do garnka.
Dosypać cynamon, imbir, kurkumę i błonnik. Zamieszać.
Do cebulki dodać dynię.
Pokroić marchewki i paprykę, i wrzucić do garnka.
Całość zalać wodą do wysokości, którą zajmują warzywa.
Zmniejszyć gaz, garnek przykryć pokrywką.
Jeśli nie macie pokrywy z otworem, po prostu nie przykrywajcie całego garnka.
Teraz wszystko musi się “pyrtolić” 🙂 jakieś 35 minut (zdarza się, że już po 25 minutach warzywa są miękkie, a niekiedy jest to nawet 45 minut – wszystko zależy od tego, jak świeże są warzywa i na jakie kawałki je pokroiliśmy). W każdym razie warzywa muszą być miękkie.
W razie potrzeby dolejcie wody. Tylko nie za dużo – w końcu ma to być krem.
Kiedy warzywa są miękkie, wyłączcie gaz, a całość zblendujcie.
Na tym etapie również można dodać trochę wody, gdyby okazało się, że całość jest zbyt gęsta.
Doprawcie wszystko solą i pieprzem – ten etap zawsze zajmuje mi sporo czasu. Zupa-krem musi być dobrze doprawiona, inaczej będzie mdła. Jeżeli lubicie ostrzejsze dania, można dodać trochę płatków chilli.
Gotową zupę polecam podawać z łyżką jogurtu naturalnego (albo wegańskiej śmietany), olejem kokosowym (ja wolę w tym przypadku rafionowany; za oliwą nie przepadam – moim zdaniem za bardzo czuć ją w zupie) i prażonymi pestkami dyni. Jest naprawdę pyszna, zdrowa i nieźle rozgrzewa. Dodatkowo to talerz pełen błonnika, więc czujemy się syci długi czas po jej zjedzeniu.

Zachęcam Was też do poczytania o betavenie, a tych, którzy zastanawiają się, czy w ich diecie jest wystarczająca ilość błonnika, odsyłam do strony licznik błonnika.